Dni mijały, powoli zaczynała się jesień i Turnee Zwycięzców. Cieszyłam się, że przynajmniej moi szkolni koledzy się nie zmienili. Zachowywaliśmy się tak jakby nic się nie stało za wyjątkiem faktu, iż brakowało jednego z nas.
Wtedy, klika tygodni przed Torunee, niespodziewanie do naszej klasy wpadł zdyszany Lear. Było to w czasie podstaw biologii z panią Millo, naszą ulubioną nauczycielką. Była to skrupulatna i wyrozumiała kobieta. Plotki głosiły, że straciła kiedyś syna na Igrzyskach,od tamtej pory była całkowicie inna.
Faktem było, że Igrzyska zmieniały ludzi. Nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Rodzice rozpaczali po utracie dzieci, przyjaciele po przyjaciołach. Każdy żałował, że nie przeprosił, nie przytulił, nie uśmiechnął się po raz ostatni do drogiej mu osoby.
Pani Millo natomiast, zamiast w introwertyka, stała się entuzjastką i optymistką. Na jej zajęciach nigdy nie było nudno, a ona sama dzieliła się z nami dobrym humorem, nawet w czasie Igrzysk.
Lear zabrał mnie z zajęć, twierdząc, iż coś się stało mojej matce. Wystraszona od razu udałam się wraz z nim oraz Sonią i Morganą, do szpitala.
Przed budynkiem skrzydła C, w którym pracowała moja siostra, czekała już na nas Anita. Miała dość smutną i poważną minę:
-Co się stało?- spytałam- Chyba nie umarła co...- zmarszczyłam brwi.
-Co? Oh nie, Liv, mama żyje...- Chodzi o to że...- zauważyła Sonię i Morganę- Cześć dziewczyny- uśmiechnęła się- Mama ma objawy demencji starczej.
-Co?- zdziwiłam się. Czyżby aż tyle szkód mogły wyrządzić Igrzyska?- Ale przecież jest za młoda...
-To pewnie ze stresu Liv...- odezwała się Hemilton- Wszyscy widzieliśmy jak cierpiała oglądając Igrzyska w telewizji.
-Więc pewnie dlatego to Samowi wysłaliście tą paczkę zamiast mi? Przecież on nawet nie miał rodzic....- urwałam nie mogąc dokończyć zdania o moim byłym współtrybucie.
-Chodzi ci o ten węgiel?- zadrwiła Sonia- Przecież wiesz o co chodziło.
-Wiem o tym...- uśmiechnęłam się- Jak mogłabym zapomnieć...- zamyśliłam się po czym spoważniałam- Więc co teraz Ani?- spojrzałam na siostrę.
Anita odesłała Sonię i Morganę z powrotem na zajęcia, które praktycznie już się skończyły jednak nacisk mojej siostry aby sobie poszły zmusił mnie do myślenia, iż jest gorzej niż sama mówiła.
-Lear...- Anita spojrzała na niego.
-Oh rozumiem...- chłopak odwrócił się by odejść.
-Nie Lear, chodziło mi o to być odprowadził moją siostrę prosto do domu jak tylko mi podpisze zgodę.
-Nie żyje??- przeraziłam się.
-Liv!- Anita spoliczkowała mnie- Bądź poważna! Mama naprawdę ma demencję tylko chodzi o to, że strasznie szybko następuje... Mama już nas nie pamięta- wydusiła w końcu- Doktor Theon chce ją zostawić na obserwacji a w razie tak naprawdę, pewnego już, pogorszenia się jej stanu- chce ją wysłać do kliniki specjalistycznej...
-Nie mogę z nią porozmawiać?
-Przykro mi Liv, nie mogę na to pozwolić. Nie teraz, przynajmniej- usłyszałam znajome słowa.
Doktora Theona znałam dość długi czas. Nie raz czy to ja czy Anita miałyśmy wypadki podczas wspólnych zabaw po czym mama zabierała nas do niego. Był to miły, starszy człowiek z ciemną cerą, co bylo charakterystyczne dla niego, gdyż jako jedyny był ciemnoskóry w okolicy. Miał żonę i dwójkę dzieci, z których oboje zignęli, prawdopodobnie za sprzeciwianie się Koloseum.
W naszym dystrykcie wszyscy wiedzieli, że Stary Jenkins gdy był rektorem, brał pewne kwoty w zamian za "wylosowanie" trybutów. Doktor Theon zdawał sobie sprawę, że miał wielu wrogów. Kiedy np. zajmował się ciężko rannymi pacjentami przywożonych z 12. czy 13. podczas gdy zamożniejsi od nas, nieliczni ale jednak, musieli czekać w kolejkach. Oczywiście nie spodobało im się, iż czyjeś życie może być ważniejsze od ich migreny etc, w czym odgrażali się doktorowi, jednak wydawało mi się, że on zawsze to ignorował. Z drugiej strony wiedział, iż jemu nic nie zrobią a jedynymi zagrożonymi były jego dzieci. Podobno, kiedy każde z jego dzieci miało iść na Igrzyskach otruwał je z żoną. Parker wspominała mi, iż nawet gdyby to była prawda, to i tak był to lepszy los niż same Igrzyska bądź też porzucenie ich za miastem, gdzie niemal natychmiast zostałby odnalezione i zmuszone do wzięcia udziału w walce.
Kiedy tak przypominałam sobie różne fakty o doktorze Theonie, zdałam sobie sprawę, iż mimo długoletniej znajomości, powołanie się na niego przez Anitę, nie sprawiało, że czułam się spokojniejsza jeśli chodziło o zdrowie mamy.
-Dokąd miałby być ten wyjazd?- odezwałam się w końcu- Do 16., 15.? O ile wiem najlepsze placówki są w 5., 7. i 8. ...
-Chodziło mi o Kapitol, Liv- wyjaśniła Anita po czym wyciągnęła z torby teczkę i dała mi papiery do podpisania. Zdziwiło mnie tylko, że jest tak otwarta co do Leara, przy którym to wszystko robiła. Od kiedy był przyjacielem rodziny?- Jesteś zwycięzcą a to twoja rodzina. Mamy zapewnioną opiekę medyczną o ile pamiętasz...
Anita miała rację. Dobra była z niej siostra. Rozsądna jak Parker jeśli nie bardziej. Cieszyłam się że ją mam, gdyż nie poradziłabym sobie z taką odpowiedzialnością.
-Skoro skończyłaś już zajęcia- zaczęła moja siostra gdy oddawałam jej zgodę na wyjazd- Idź do domu i powiedz Evely, że mama nocuje u Momo. Lear odprowadzisz ją tylko poproszę cię na słowo- zabrała chłopaka na bok.
Zdziwiłam się. Od kiedy Anita próbowała coś przede mną ukryć? Z drugiej strony, gdyby tak było- dlaczego tak otwarcie by mi dawała o tym znać? Mogła przecież sama odwiedzić Leara po pracy. Po chwili jednak pomyślałam, że przecież mogą właśnie o niej rozmawiać, więc uspokoiłam się.
Pożegnaliśmy się z Anitą i ruszyliśmy w stronę domu. W połowie drogi przechodziliśmy obok chaty starego Mansota. Tym razem staruszek siedział na ganku. Kiedy mnie zobaczył pomachałam mu lecz ten na mój widok wyraźnie posmutniał, zdjął swój stary, dziurawy kapelusz i schylił lekko głowę. Muszę przyznać, że nie byłam zbyt dobra w odczytywaniu gestów.
Nie skończyłam dobrze zinterpretować reakcji Mansota gdyż Lear pociągnął mnie za sobą jakbyśmy się dokądś spieszyli a było jedynie wczesne popołudnie.
Pożegnaliśmy się z Anitą i ruszyliśmy w stronę domu. W połowie drogi przechodziliśmy obok chaty starego Mansota. Tym razem staruszek siedział na ganku. Kiedy mnie zobaczył pomachałam mu lecz ten na mój widok wyraźnie posmutniał, zdjął swój stary, dziurawy kapelusz i schylił lekko głowę. Muszę przyznać, że nie byłam zbyt dobra w odczytywaniu gestów.
Nie skończyłam dobrze zinterpretować reakcji Mansota gdyż Lear pociągnął mnie za sobą jakbyśmy się dokądś spieszyli a było jedynie wczesne popołudnie.
* * *
Całą drogę szliśmy w milczeniu. Przed bramką szatyn spojrzał na mnie:
-Anita może dziś nie wrócić na noc. Wpadnę jutro rano zrobić wam śniadanie- po czym ruszył w swoją stronę.
-Zaczekaj!- podbiegłam do niego- Dlaczego? Przecież poradzę sobie sama! Poza tym ledwo cię znam, od kiedy jesteś częścią rodziny? Na pewno nie o to chodzi!- złapałam go za ramię.
Poczułam powiew jesiennego wiatru. Już nie powoli, lecz wielkimi krokami zbliżało się Tournee. Parker znikła na dobre, nie mogłam dostać się do zastępcy rektora, Millo coś ukrywał a teraz jeszcze to.
-I słusznie- mruknął po czym wznowił chód.
-Ale...- zaczęłam. Zdawało mi się, że każdy kogo kochałam odchodził. Bałam się zostać sama, naprawdę się bałam. Przez chwilę znów przypomniały mi się Igrzyska lecz i tym razem jedyne co pamiętałam to widok Evana Faitha, każącego mi odejść by nie skonał w moich ramionach. Wciąż żałowałam tego.
Lear musiał coś zauważyć, gdyż po krótkiej ciszy odwrócił się i westchnął:
-Dobrze, porozmawiam z rodzicami i zanocuję dziś u was. Przyjdę o 18.00 może być?
Skinęłam głowę czując ulgę w sercu. Wyglądało na to, iż strach był u mniej bardziej widoczny niż sądziłam. Nie chciałam niepokoić jeszcze Evely. Niech przynajmniej ona żyje w niewiedzy. Dopiero później zrozumiałam jaką żyłam ironią.
Wracając do domu zrozumiałam jak bardzo nie tyle potrzebowało, co brakowało mi Parker, dlatego postanowiłam sama rozpocząć poszukiwania.
* * *
Lear przyszedł niemal punktualnie, co bardzo mnie zdziwiło. Znając nasze dystryktowe spóźnienia w czasie Igrzysk ale także w codziennym życiu bardzo mnie to zaskoczyło.
Jeszcze większe zaskoczenie sprawiła mi Evely, która zachowywała się jakby znała szatyna od dawna. Od razu gdy przyszedł przytuliła go, a szatyn wcale nie wydawał się zaskoczony. Mimo to wciąż utrzymywał, że nie chciał być niegrzeczny w stosunku do mojej siostrzyczki a Evy z kolei droczyła się, nie chcąc wyjawić skąd go znała.
Zaniosłam rzeczy Leara do salonu po czym zaczęłam krzątać się po kuchni by zrobić kolację. Mimo dużego wyboru żywności jedyne co potrafiłam zrobić to otworzyć lodówkę, gdyż patrząc na mleko mimowolnie zamyśliłam się o Parker, która w trakcie wizyty w Kapitolu piła tylko nabiał.
-Hej- Lear zamknął urządzenie- Anita prosiła bym się wami zajął, więc pozwól, że to ja przygotuję posiłek- uśmiechnął się. Spojrzałam na niego podejrzanym wzrokiem, co go rozśmieszyło- Wiesz, może nie mamy wiele, ale potrafię gotować- zaśmiał się.
-Oh...- mruknęłam po czym udałam się do mojego pokoju.
- - -
Mając pewność, że chłopak jest w kuchni a Evely razem z nim na dole, postanowiłam zadzwonić do kogoś kto miał mi pomóc ustalić co się dzieje z Parker. Wykręciłam stary numer na telefonie.
-Halo? Tu komendant Ravenson, Główny Naczelnik Kapitolu- usłyszałam głos Woodrowa.
-Panie Ravenson to ja, Liv- odezwałam się.
-Liv?- zdziwił się- Dlaczego dzwonisz?
Zagryzłam wargi. Nie pytał czy coś się stało, w jego głosie słyszałam pretensje. Zdawało mi się, że wie o tym co się dzieje. Postanowiłam to wykorzystać:
-Mam sprawę do Parker, nie mam jej gdzieś w pobliżu?
-Jest zajęta, ciągle trzymają ją w Kapitolu. Poza tym przygotowuje się na twoje Torunee...
Zajęta? Trzymają? W głowie rodziło mi się coraz więcej pytań. Lecz dopiero jego następne słowa wytrąciły mnie z równowagi:
-Przykro mi z powodu śmierci twojej matki, Liv.
Mówił coś dalej a ja próbowałam ukryć fakt, że byłam na skraju histerii. Więc gest Mansota miał oznaczać żałobę?
Wtedy uświadomiłam sobie, że faktycznie nie widziałam od dawna mojej matki. Przypomniały mi się słowa Anity: " Powiedz jej, że nocuje u Momo". Wcześniej, właśnie tak mi tłumaczyła nieobecność mamy w domu. Czyżby chciała mi coś przekazać?
-Nil...- szepnęłam po chwili.
Komendant wyraźnie zmienił ton głosu gdy użyłam zdrobnienia, które było zarezerwowane tylko dla Parker:
-Liv przygotuj się, proszę. Nie tylko na Tournee ale też Ćwierćwiecze. Nie rób niczego głupiego.
-Dobrze obiecuję ale...- zamyśliłam się. Co w takim razie kazała mi podpisać Anita? I gdzie ona była? Czy mogłam komukolwiek zaufać? Postanowiłam sprawdzić co Nicolas wie o Learze. Skoro Baduin mnie przed nim ostrzegał to naczelnik z 16. powinien go znać. W końcu nie raz nas odwiedzał. Tak mi się przynajmniej zdawało- Dobrze, że Lear tu jest- zaczęłam innym tonem- Ja nawet nie umiem gotować- zaśmiałam się.
-Co, ten Lear?!- usłyszałam jego wystraszony głos- Liv czyś ty oszalała? Po co go do siebie zapraszasz? Gdzie jest Anita?
"Sama bym chciała wiedzieć"
-Liv, uważaj na niego, przecież wiesz kim on jest.
"Nie miałam pojęcia"
-To ci przysporzy sporo kłopotów...
"Jakbym już takowych nie miała"
Ravenson mówił coś dalej o Learze, mając całkowitą pewność, że go rozumiem. Jednak wcale tak nie było.
-Rozumiesz?- usłyszałam ku ironii.
-Tak Nil, rozumiem.
-To dobrze. Pamiętaj, że jest nieobliczalny- po czym rozłączył się.
-Halo? Nil?
-Tak? Coś się stało?- usłyszałam jego głos.
Serce mi zamarło. Ktoś musiał podsłuchiwać z innego aparatu w domu naszą rozmowę i właśnie się rozłączył.
-Pozdrów Parker- udałam pewną siebie i sama rozłączyłam się.
Ostrożnie wyszłam na korytarz. Lear albo moja siostra. Nie wiedziałam co było gorsze. Zeszłam powoli do kuchni. Evely siedziała radośnie przy stole jedząc kolację. Uspokoiłam się. Gdyby dowiedziała się o śmierci matki nie byłaby taka spokojna.
Lecz to oznaczało, że Lear wszystko słyszał. A ja wpuściłam do domu nieobliczalnego Leara.
Super notka ; 33
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszm do mnie ; d
http://katniss-and-gale.blogspot.com/
Przeczytałam całe opowiadanie w trzy dni. Polubiła Liv...trochę się teraz pogubiła,a le ją lubię. Teraz stwierdziłam, że Paul Sam jest trochę obłąkany i kto to jest ten Lear?!!! Strasznie dużo tajemnic. Gdzie jest Parker... i czemu wszyscy są tacy tajemniczy?? Czekam na NN i mam nadzieję, ze nie będę czekała długo.
OdpowiedzUsuńTwój blog został nominowany do Libster Blog Awards... Szczegóły na:
OdpowiedzUsuńhttp://lost---kingdom.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-awards.html
http://kosoglos.blogspot.com/ sorki za spam fajny blog
OdpowiedzUsuń