For the lives that I take, I'm going to hell.
For the laws that I break, I'm going to hell.
For the lies that I make, I'm going to hell.
For the souls I forsake, I'm going to hell

spis



sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział V ~
"Przerwana lekcja życia"

Liv puka do drzwi a po chwili otwiera jej awoksa. Dziewczyna automatycznie cofa się o kilka kroków wchodząc na Sama.
-Ojej, wybacz...- zabiera nogi z niego- Wciąż nie mogę się przyzwyczaić...- marszczy brwi.
Paul wzdycha po czym wraz z byłą trybutką wchodzi do gabinetu kanclerza Ursa Dreinsona.
Było to przestronne i zabytkowe pomieszczenie. Na jego wschodniej stronie znajdowała się stara, bukowa komoda, na której znajdywały się ruchome zdjęcia uczestników Deklaracji Zimowej, bukiet niebieskobiałych storczyków oraz kilka małych figurek z brązu. Po stronie zachodniej znajdowały się duże, ozdobne drzwi prowadzące do Pokoju Prezydenckiego. Nad nimi wisiał napis: "Nawet w najciemniejszych kątach można znaleźć krew".
-Liv, miło cię widzieć- 46-letni mężczyzna wstaje od swojego biurka- Dokończymy to spotkanie po za godzinę- zwraca się do kilku zebranych ludzi w pokoju. Jego rówieśnicy żegnają się, chyląc lekko czoła po czym opuszczają pomieszczenie. Jeden z nich odzywa się na progu:
-Jesteś tego pewny?- wskazuje wzrokiem mentorkę.
-To moja siostrzenica, Tansley, a nie zabójczyni- śmieje się ciemnowłosy, drapiąc się po lekkim zaroście.
Promotor Tansley wzdycha po czym kłania się brunetce i wychodzi.

-Dawno go nie widziałam- mówi Liv, gdy awoksi zamykają drzwi.
-Hunter nic się nie zmienił- śmieje się Urs po czym przygląda się z zamysłem na towarzysza dziewczyny- Naprawdę musisz je brać?
-Polubiłam tą wersję jego.
-єςнσ™ nie służy do zabawy- zauważył kanclerz- Poza tym myślałem, że się nie lubiliście.
Liv łapie się nerwowo za ramię.
-No tak, w końcu biomasy zawierają pamięć ostatnich chwil życia. Ale Parker go zmieniła dla mnie.
-Zmieniła?- dziwi się jej wujek- Naprawdę potrzebujesz przyjaciół- chichocze- No to czemu zawdzięczam twą wizytę? Oczywiście cieszy mnie ona, jednak sama wiesz, że ani ty ani twoi rodzice...
-Wiem o tym- mentorka spuszcza wzrok.
-A ja nie- Sam dosiada się obok niej. Liv patrzy na niego z poufałością a następnie dotyka delikatnie jego czoła i przeczesuje powoli włosy- Co robisz?- pyta ją.
-Jesteś trybutem?- wtrąca się Urs.
-Oczywiście, że nie. Chodzę do liceum w Pavalon Rench razem z Liv.
-Co tu robisz?
-Jesteśmy na wycieczce z Liv. Ojciec ją tu zaprosił.
Liv patrzy na niego zdziwiona.
-Zaproszenie...- mamrocze cicho- A to dobre...
-Coś nie tak?- Paul patrzy na nią zdziwiony.
-Brzmi jak prawdziwy...- odzywa się Dreinson- człowiek.- dokańcza- Bo jakoś charakter ma inny.
-Czy ja wiem, przypomina mi go sprzed tamtych Igrzysk...- mruży oczy wciąż patrząc w twarz chłopaka- Taki prawdziwy a jednak inny- dotyka jego lekkiego zarostu.

-Liv, coś nie tak?- nie pokoi się Sam- To twój ojciec?- wskazuje Ursa.
-To mój wujek- brunetka prostuje się- Brat mojego ojca.
-Zapętla się- zauważa kanclerz.
-Ci, których nigdy nie widział za życia mogą mu sprawiać kłopoty- wyjaśnia dziewczyna- Parker coś mi wspominała.
-Więc z zeszłego roku nie pamięta nikogo?- starszy mężczyzna krzyżuje ręce.
-Może trochę. Zresztą- zakłada włosy chłopaka za ucho- podoba mi się taki.
-To miłe, Liv- mówi Paul.

-Biomasa jest bardzo delikatnym tworem. Uważaj na nie- podchodzi do komody przy ścianie i wyjmuje z niej poczęstunek- Proszę, częstuj...cie się- dziwi się na własne słowa. Liv patrzy z zaciekawieniem na nieznane jej słodkości a Sam od razu częstuje się. Wkłada sobie kilka kluków do buzi i przeżuwa je.
-Przepyszne- mówi z pełną buzią.
-єςнσ™ nie służy do zabawy-powtórzył kanclerz- Ale Parker wie co robi- dodał po czym zaczął zmęczonym tonem- Dobrze, wiesz, że mam mało czasu, gdyż jako zastępca twojego ojca zajmuję się wieloma ważnymi sprawami, a na 4. Ćwierćwiecze...- urywa nagle.
-Igrzyska? Od kiedy się nimi również zajmujesz?
-Nie zajmuję...
-Więc w czym problem?- patrzy jak Paul zjada ostatnią parę kluków- Wiele rzeczy zawiesza się na czas gry...- zacina się. Czy naprawdę użyła tego słowa by opisać Igrzyska?
-Chyba słyszałaś o Deklaracji Zimowej? Wolałbym ci nie streszczać całej historii...
-Liv nigdy nie była z niej dobra- Paul rozciąga się.
-Wcale nie- prycha brunetka- Słyszałam o niej- zamyśla się- Chodzi o te przyszłe zmiany? Że to będzie historycznie Ćwierćwiecze?
Urs skinął głową po czym patrzy znacząco na Liv.
-Bo ja w sumie to do ojca- mówi smętnie patrząc na drzwi po zachodniej części gabinetu.

* * *

Trybutka ubrana w skórę, prawdopodobnie z 10. lub 15. nadepnęła na frędzle ciągnące się po podłodze za niską, pulchną trybutką z 7. Miały to być imitacje gałęzi i nawet Liv musiała przyznać, że było to całkiem pomysłowe. Dziewczyna we włosach miała koronę z liści oraz ciemnozieloną sukienkę. Upadła ona na podłogę, niszcząc ją i urywając frędzle.

-Ty cholerna krowo, spójrz co zrobiłaś!- krzyknęła turkusowłosa dziewczyna z 7.
Wysoka dziewczyna odwróciła się powoli w jej kierunku.
-No i co mi zrobisz, mała?- zaśmiała się- Przytniesz mnie?
-Takich jak wy tylko w oborze trzymać- niska trybutka wstała i otrzepała się- Pozażynać was, i tak z żadnego was pożytku.

W tym momencie Liv zrozumiała, że druga dziewczyna jest z 10. Miała czarne włosy z białymi, kręconymi pasemkami. Nagle nachyliła się do niższej trybutki i szepnęła do niej coś. Nie minęło kilka sekund a dziewczyna-drzewo rzuciła się na nią, wywracając na ziemię.

Liv zdziwił brak reakcji ze strony strażników. Czyżby sami obawiali się zwycięzców? Zamyśliła się przez chwilę. Przecież już tak kiedyś było. Dlaczego Koloseum po raz kolejny chce zwycięzców za trybutów? Czyżby mieli coś uczcić? "Własną śmierć, chyba"- zaśmiała się w myślach.

Wtedy zauważyła wysokiego, chudego chłopaka w długich do ramion, prostych, ciemnych włosach. Miał chłodny wyraz twarzy i wystające kości policzkowe. Po jego stroju Liv rozpoznała w nim współtrybuta Ethiel. "Może każdy u nich jest taki wysoki?"- pomyślała.
Owy trybut podszedł dobijących się dziewczyn, stanął obok nich i jednym, stanowczym kopnięciem, wyrzucił trybutkę z 7. w górę, która upadła prawie dwa metry dalej.
-Beath, żyjesz?- podał rękę dziewczynie z 10.
-No co ty- ciemnowłosa wstała- Mała jędza, spójrz co mi zrobiła- zaśmiała się i wskazała na liczne zadrapania na rękach i szyi- Co ona, paznokciami drzewa tam obrabia?- burknęła ironicznie po czym oddaliła się z wysokim chłopakiem w stronę dystryktu 8.
W ten sposób Liv zauważyła drugi sojusz. A było ich znacznie więcej na sali. Starszy znajomi łączyli swoje siły i raczej nie chcieli poznawać nowych ludzi.

-Hejka, coś przegapiłam?- Anita wróciła do nich w normalnym stroju.
-Nie, nic ciekawego...- Liv spojrzała na kostium ich dystryktu w rękach Pharadaia.
-Phar, chcę wam pomóc przy strojach- oznajmiła nagle- Lear czy mógłbyś...
Chłopak jednak widocznie ją ignorował, wciąż uważnie obserwując trybutów. Podszedł do Parker mówiąc:
-Co myślisz o tych z 3. ?
-Technologia? Poppy i Colosai. Nie chcą sojuszu bo go nie potrzebują. Mógłbyś spróbować, ale to strata czasu. Zabiliby was przy pierwszej lepszej okazji.
-A nasze dystrykty? 16., 18. ?- nie poddawał się chłopak.
-Z 16. jest kobieta w podeszłym wieku o ile pamiętam i ten... Synth chyba. Nie radziłabym, będzie zapewne próbował chronić współtrybutkę, to zbyt ryzykowne.
-A 18.?
-Daria?- wskazała najmłodszego z tegorocznych trybutów- Daria...- zamyśliła się- Na pierwszy rzut bursem wydaje się to bezsensownym pomysłem, jednakże...
-Edan?
-Dokładnie, Liv- przytaknęła jej. Wszyscy spojrzeli w kierunku wielkiego osiłka- Bloodbath, zwany Krewskim, zwycięzca 82. Igrzysk. Na pewno będzie trzymał się tej małej. Można by to wykorzystać.

Liv nie kryła zdziwienia mentalnością rektorki.
-Skąd to możesz wiedzieć?- odezwała się- Że oni się tak sobą przejmują.
-Bo to 18., Liv- odparła smutno- Tam jest tylko dwoje zwycięzców...- ściszyła głos, dając mentorce chwilę namysłu. Brunetka jednak nie była jeszcze w stanie połączyć faktów i nie mogła zrozumieć co była komendant ma na myśli.

-Nigdy nie byłaś w 18., co?- Phoebe uśmiechnęła się.
-Chyba na Tournee byłam, ale nie pamiętam- odparła kąśliwie mentorka.
-Znasz zasady tego Ćwierćwiecza, a skoro Faithes się nie podłożył a drugim zwycięzcą jest Edan...- zaczęłą stylistka.
-To jego córka?- przeraziła się Liv.
-Siostrzenica- poprawiła Parker- Faithes w ogóle nie ma rodziny, jednak za dziewczynkę nie mógł się podłożyć.
Liv spuściła wzrok po czym spojrzała zmartwiona w kierunku ekipy 18. Wyglądało na to, iż nie tylko ona, żegna swoją rodzinę na Igrzyskach.

-Czyli co, sojusz z 18. może być?- wtrącił Lear. W jego głosie słychać było podenerwowanie.
-Tak, można spróbować. Gdzie twoja siostra, Li...- zaczęła lecz urwała na widok Anity, rozmawiającej z Ethiel, chudą i wysoką jak drzewo, Beath, dziewczyny skorej do bijatyk oraz chłopakiem, który wcześniej oddzielił czarnowłosą od trybutki z 7. Wyglądało na to, że i bez pomocy Parker najstarsza Sotoke daje sobie radę. I o ile nie przeszkadzało to w żadnym razie Liv, o tyle rektorka poczuła się mocno urażona. Podeszła z impetem do owej grupki i wdała się z nimi w jakąś dyskusję.

Liv westchnęła cicho po czym odwróciła się w kierunku Leara.
-To co, zdejmujesz ten kostium, żebym mogła go poprawić?
Zaczekała chwilę na odpowiedź jednak trybut ani na chwilę nie spojrzał na nią, wpatrzony w tegorocznych trybutów. Dziewczyna otworzyła usta by ponowić pytanie gdy nagle szatyn spojrzał na nią przerażony i w pośpiechu opuścił salę.
Była trybutka poczuła zażenowanie. Gdzieniegdzie każdy na nich spoglądał. Jak więc wyglądał dystrykt z mentorką, która nie potrafiła okiełznać własnych podopiecznych?
Zauważyła również wzrok stylistów nalegających, by przyprowadziła z powrotem chłopaka. Liv westchnęła i ruszyła jego śladem.

1 komentarz:

  1. Widzę, że w Twoim opowiadaniu mam imienniczkę ;)
    Generalnie rozdział mi się bardzo podoba. Bardzo polubiłam Liv i Anitę ;)
    Niedługo wpadnę czytać kolejne rozdziały, może nawet dzisiaj, ale nie obiecuję, bo nie wiem, czy się wyrobię :)
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Cleo

    OdpowiedzUsuń