For the lives that I take, I'm going to hell.
For the laws that I break, I'm going to hell.
For the lies that I make, I'm going to hell.
For the souls I forsake, I'm going to hell

spis



sobota, 15 marca 2014

Rozdział II ~
"Danse macabre"

Laoise Hooker z dystryktu 2. patrzy na swojego współtrybuta.
-Co teraz?- mówi, patrząc na ciało Persivii Javnes z dystryktu 1. spadające w przepaść- Ta idiotka już się zaczęła popisywać- ostrożnie zbliża się do chłopaka.
Bathius Gelt uważnie obserwuje zamieszanie wokół Rogu. A sporo się działo. Wraz z zabiciem pierwszej pretendentki sojusznicy Ethiel szybko zgromadzili się w centrum Korunkopii i gotowi byli do starcia. Ciemnowłosy marszczy brwi.
-Ta mała z 3. też ich unika- mówi- Nie mówiąc o Cevilu.
-Poppy i Colosai?- Laoise patrzy jak trybuci z 3. zmierzają na brzeg urwiska szukać schronienia- W sumie teraz byliby dobrym celem.
-Teraz?- powtarza ironicznie Gelt- Uważaj!- mówi gdy Sharoi Patson z dystryktu 13. bierze zamach na Laoise. 27-latka robi zwinnie unik, po czym atakuje znacznie starszą Patson w łydkę i spycha ją w przepaść.
-Nieźle, właśnie zabiłaś czyjąś matkę- śmieje się Bachius.
-No weź, ktoś musiał to zrobić- czerwonowłosa wywraca oczami- Wkurzała mnie tylko.
-Przecież każdy cię wkurza- 34-latek wyprostowuje się- Skoro Róg mamy z głowy- rozgląda się dookoła- Może poszukamy sojuszników?

Nagle słyszą jak ktoś do nich się zbliża. Nie zastanawiając się długo Bachius odwraca się i uderza w twarz Joyeta Dreinsa, który podszedł do nich, by spytać się co z sojuszem.
-Kretynie, co robisz?- blondyn łapie się za nos- Pogięło was?- patrzy na krew na rękach- Dzięki wielkie.
-Już się nie użalaj nad sobą- śmieje się Bachius- Twoja koleżanka już nas opuściła- wspomina Persivię.
-Javnes? Daj spokój- Joyet pociąga nosem- W ogóle nie wiem po co chciała zastąpić swoją siostrę. Byłaby lepszą trybutką od niej. Podobno zrobiła to nawet na złość, bo jej siostra chciała od dawna iść na Igrzyska jak ona. Zresztą mamy większy problem- wskazuje na coraz większe zbiorowisko ludzi wokół Rogu.


-Cholera czy to nie 7. i 10. też tam są?- mówi Laoise- Zresztą chyba jest ich więcej...- patrzy na trybutów dzielących się bronią- Czy aby nie robią zbiorowego sojuszu... - urywa przerażona.
-Nie robią- Bachius patrzy jak spora część trybutów bierze po plecaku i ucieka przerażona od grupy Ethiel. Pojedyńczy trybuci walczyli ze sobą na skałach bądź stali bezradnie na nich czekając na śmierć z czyjejś ręki. Jednak Ethiel robi coś zupełnie innego. Zeskakuje z Rogu, po czym podchodzi do Beath Fori z dystryktu 10. oraz Sephara Hainsa z dystryktu 8. Śmieją się, po czym Villent wskazuje im jeden kierunek- na zbiorowisko rozbitych już pretendentów- Urządzają polowanie na nas.

* * *

Ubierając się z rana Liv starała sobie przypomnieć jej dzieciństwo z Anitą, zastanawiając się co teraz czuje jej siostra. Musiała pogodzić się z jej złośliwością, gdyż to przez nią trafiła ona na arenę. Przypomniała sobie jednak po chwili, iż starsza siostra nie wie o jej zeszłorocznym podłożeniu się. Dlaczego więc była taka zła w stosunku do niej?

Kiedy weszła do głównego przedziału Anita z Learem i Parker oglądali powtórki dożynek z pozostałych dystryktów.
-Hej Liv- przywitała ją Anita łagodnym głosem.
Ucieszył ją ten ton głosu. Dawno go już nie słyszała.
-Co jest?- przysiadła się.
-Sprawdzamy potencjalnych sojuszników- wyjaśnił Lear- To był pomysł rektorki Parker- dodał po chwili.
-Sojuszników?- zdziwiła się średnia Sotoke. Nie tego uczył ją i Sama Baduin. Brew Liv drgnęła. Na wspomienie o Paulu przez chwilę straciła kontakt z rzeczywistością. Nagle usłyszała gwizd pociągu. Tym razem wróciła jednak do rzeczywistości. Nie tego oczekiwał Kapitol. "Sojusz słabych- pomyślała- Nawet Parker mi go odradzała. A teraz nagle zmienia zdanie...". Po chwili jednak uświadomiła sobie, iż są to przecież drugie Igrzyska jasnowłosej, więc ma prawo zmieniać strategię.

Dziewczyna spojrzała na Parker. Rektorka stała spokojnie przy oknie, jak w zeszłym roku obserwując zmieniający się obraz w oknach.
-Parker- odezwała się po chwili- Przecież wiesz, że sojusze naszych dystryktów nie mają szans na przetrwanie. Nie wiele z nich będzie tak naprawdę umiało walczyć!- zdenerwowała się i spojrzała na telewizor. Widok tegorocznych trybutów przeraził ją.
Z dystryktu 7. wylosowano matkę dawnej zwyciężczyni. Wtedy, niewiele starsza od niej, trybutka zgłosiła się za nią. Prawdopodobnie po raz ostatni widziała swoją rodzinę. Liv zamyśliła się. Dlaczego sama nie zgłosiła się za Anitę? Wtedy coś ją przeraziło. Przypadek z 7. nie był jedyny. W większości dystryktów dawni zwycięzcy zaczęli się zgłaszać. Brunetka spojrzała przerażona na Parker.

-To o to im chodziło?
-Najwidoczniej- odparła poważnie- Choć dla mnie wygląda to bardziej na prowokację.
-Sugerujesz, że chcą wywołać presję?- wtrąciła Anita.
-Coś w tym jest- stwierdziła była komendant.

Liv zamyśliła się. Miała nieodparte wrażenie, iż to wszystko z jej winy. Próbowała sobie cokolwiek wyjaśnić, lecz nie mogła. Nie pamiętała za wiele z ostatnich kilku miesięcy.
-Coś się stało na Tournee Zwycięzców?- spytała przerażona- To przeze mnie? Zrobiłam coś albo powiedziałam?

Brunetka widziała już jak Lear wziął wdech by jej wszystko wyjaśnić lecz Parker uprzedziła go.
-Chyba wystarczająco dużo osób skrzywdziłaś na arenie, nie sądzisz?- spojrzała przez okno- Nie potrzebujesz na razie wyjaśnień. Zaufaj mi.
-Co?- średnia Sotoke podniosła głos- Aurelia! Anita!- rzuciła obu wściekłe spojrzenie- Mam dość tych tajemnic!

Zapadła cisza. Liv nie miała słów na to wszystko a pozostali milczeli. Ten spokój przerwały czyjeś krzyki.
Mentorka przerzuciła wzrok na telewizor- dziewczyna niewiele starsza od jej młodszej siostry szła w kierunku podestu, gdzie czekał na nią rektor jej dystryktu. Mimo ciszy tam panującej, nikt nie zgłosił się za małą dziewczynkę idącą na pewną śmierć. W oczach zgromadzonych tam ludzi nie było nostalgii lecz zazdrość.

-Dlaczego?- zdziwiła się Liv.
-Nikt się nie podłożył?- odezwała się Parker- Strach przed tym co nieznane może paraliżować. Tylko zwycięzcy mogą się zgłaszać a tam nie wielu ich jest. Poza tym to 18. czego ty oczekujesz?

Brunetka spuściła wzrok, gdyż rektorka jak zwykle miała rację. W 18. śmierć była czymś powszechnym choć jednocześnie czymś rzadkim. Dlatego żaden zwycięzca się nie podłożył. W 18. był największy odsetek samobójstw, a trybuci stamtąd niechętnie próbowali przeżyć na Igrzyskach. Dopiero kiedy nałażono specjalne sankcje i rygorystyczne kary na rodziny ofiar i trybutów, ludzie zaprzestali odejścia w taki sposób. Sotoke zmarszczyła brwi. W taki sposób? A więcej jednak- był jakiś.

Liv wróciła do dożynek z 18. Przed Pałacem Sprawiedliwości stała mała dziewczynka, patrząca dumnie przed siebie. Czy była to duma, iż może zginąć czy może jednak cieszyła się z danej jej szansy na wygraną? Mentorka westchnęła. Czy wygrana by zmieniła coś w jej życiu? Przecież z pewnością mieszka już w Wiosce Zwycięzców, skoro została wylosowana. Jej rozmyślania przerwał wchodzący na scenę drugi trybut- wysoki i dobrze umięśniony mężczyzna niewiele przypominający wiekiem Komendanta Ravensona. Mógł to być ojciec, któregoś ze zwycięzców. Może i ojciec tej małej?

Dopiero kiedy wchodzili do środka a program się zakończył Liv ocknęła się. Coś było nie tak. Czyj krzyk słyszała?

3 komentarze:

  1. Pokochałam to co piszesz i mam nadzieję, że pociągniesz to do końca ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, świetnie piszesz! Wcześniej nie komentowałam, bo coś mi się popierniczyło z Bloggerem, ale skoro już "naprawiłam", to z chęcią wygłoszę swoją opinię. :D
    Dobrze się czyta, piszesz łatwym, ale bogatym językiem. Nie brakuje opisów, ani dialogów, co bardzo mi się podoba. :)
    Cóż, jestem ciekawa losów bohaterów, o których niedługo przeczytam :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wolnym czasie zapraszam do mnie:
      http://historia-siedemnastolatka-z-osemki.blogspot.com

      Usuń