For the lives that I take, I'm going to hell.
For the laws that I break, I'm going to hell.
For the lies that I make, I'm going to hell.
For the souls I forsake, I'm going to hell

spis



piątek, 31 października 2014

Rozdział IX ~ "Niepamięć"

Faithes Archanius pociąga kolejny łyk wiśniowej cherry. Siedział całą noc w barze 'Capitol Frest' choć sam stracił kontakt z rzeczywistością około północy. Teraz jednak obudził się i ku własnemu zdziwieniu nadal znajduje się w swoim lokalu. Mentor nigdy nie wierzył w przypadki, dlatego skoro znalazł się w takim miejscu musi to być znak od sił wyższych i wartości. Podchodzi do barku i zamawia kolejkę swojego ulubionego trunku.



Starszy mężczyzna rozgląda się. Jeszcze kilku siedzi, myśli, szukając wzrokiem swojej ulubionej kelnerki. Jednak Bertah Tradford już dawno opuściła lokal, sądząc, że nad ranem stary przyjaciel opuści to miejsce. Nocna zmiana od lat dawała jej w kości jednak wiedziała, że z jej nawracającym bólem pleców nie znajdzie lepszej roboty. Zwłaszcza, że podobała jej się takowa. A raczej podobał.

-Nie ma jej, dziadku- odzywa się kelner przy ladzie- Skończyła o trzeciej.
Trzecia, zamyśla się były trybut, to taka smutna godzina. Macha ręką prosząc o kolejną szklankę czerwonego napoju.
-Myślę, że na kaca lepsza będzie woda- Stanley Marsha uśmiecha się po czym wyjmuje zza lady szklankę i wlewa do niej wody- Proszę- wręcza ją mężczyźnie.
Faithes nie sięga po nią tylko zagląda do niej jakby to była studnia życzeń, bądź czarodziejka kula, w której zobaczył właśnie swoją przyszłość. A może przeszłość.

-Głośniej można?- odzywa się któryś z klientów przy barku wskazując telewizor. Stanley kiwa głową, po czym sięga po pilot.
-To faktycznie może być problematyczna kwestia- w telewizji leciała powtórka konferencji prasowej z Veriusem Dapotsem, która miała miejsce dzień wcześniej- Jestem jednak pewny, że wszystkim nam wyjdzie ona na korzyść. Nie ma postępu bez poświęceń. A zbyt długo trwało ono w naszym przypadku, czyż nie?
-Czy to oznacza pewne porzucenie Igrzysk?- pada pytanie.
-Trzeba pamiętać dlaczego do nich wróciliśmy. Jednogłośnie postanowiliśmy wprowadzić zmiany, które dawniej zniszczyliśmy. Rzeczy, które nas poróżniły, spoiły nas na nowo pokazując, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy równi i tacy sami.

Faithes wywraca oczami. Równie dobrze można by go spytać, czy jego iloraz inteligencji jest na niższym poziomie bądź ledwo wystarczalnym co u przeciętnego padalca. Nagle zauważa, że wypił całą szklankę wody i rzeczywiście czuje się trochę lepiej. Wzdycha lekko, szukając portfela.
-Nie czekasz?- dziwi się Marsha.
-Niby na co?- patrzy w odbiornik. Prędzej czy później pokażą skrót z nocy Igrzysk, choć i tak wie, że jego podopieczni nadal żyją. Przynajmniej na razie.
-Zadzwoniłem po Parcha. Ejj!- podnosi głos widząc złe spojrzenie mężczyzny- Przecież lepiej żebyś nie włóczył się z rana do Tyrady w takim stanie- wspomina mu o Centrum Szkoleń dla trybutów, które Kapitolczycy obwołali nazwą Tyrada.

Archanius chrząka pod nosem i wraca na swoje miejsce, czekając aż Alex Parch przyjdzie go odebrać z przedszkola.

* * *

Przygnębiający nastrój Alei Trybutów od razu udzielił się Liv. Duża część nagrobków była zaniedbana, pozostałe były już nieodwiedzane, a niektóre porastały dzikie bluszcze.
Liv mijała powoli karty historii, kiedy to jeszcze było 12 dystryktów z 1 zwycięzcą. Mimo wszystko nie była sobie w stanie wyobrazić 24 osób na arenie. Nie było, rzecz jasna, trudną sprawą oglądać dawne Igrzyska- dostęp do nich nie wymagał wielkiego zaangażowania, jednak zbyt bardzo brunetka bała się zaglądać w przeszłość. Wiedziała, że dawniej było trudniej, jednak wpojono jej, iż były to złe i niesprawiedliwe czasy a dziewczyna czuła, iż nie jest jeszcze gotowa na drastyczną zmianę światopoglądu.

Brunetka przystanęła nad jednym z wielu nagrobków.
Avery Nickalmond, D-1

Nagrobki trybutów były w większości takie same, jednak ten był wyjątkowo przystrojony i zadbany. To było dość oczywiste, że najbogatszy i leżący najbliżej Kapitolu dystrykt najczęściej odwiedzał swoich poległych. Choć i tak pamięć o trybutach była krucha.

Zauważyła również całkiem  ciekawy bukiet kwiatów. Wyciągnęła do niego rękę, wspominając dawną przyjaciółkę z 14. po raz pierwszy nie czując się winna. Wtedy nagle nad nagrobkiem pojawił się przeźroczysty wyświetlacz.

Avery Nickalmond, Dystrykt 1. zginęła jako 19.

Następnie pokazano kilka scen z areny z jej udziałem a na koniec jej śmierć. Spadła z klifu. "Przez durną nieuwagę"- pomyślała sarkastycznie Liv po czym ugryzła się w język. Dlaczego była tak oschła? Naprawdę miała do tego prawo? Czy Igrzyska dały jej i takie przywileje? Czy dały jej jakiekolwiek.

Obok nagrobka stała tabliczka otwierająca sektor, z numerem i datą Igrzysk. Ponieważ ustawione był chronologicznie kilka minut zajęło Liv nim doszła do wcześniejszych lat. Jednej jej pewność siebie zniknęła wraz z pierwszymi znajomymi nazwiskami.

Monica Santos, Hector Hidgins. Dziewczyna poczuła jak łzy napływają do jej oczu. Po chwili jednak oprzytomniała- przecież nawet ich nie znała, a oni byli nade pretendentami i zabójcami. Brunetka wyprostowała się i wzięła kilka wdechów. Dopiero wtedy zauważyła, że jak na pierwsze dystrykty i nowe nagrobki ich mogiły były zaniedbane a nawet- zapomniane. Na mogile Hectora stał stary znicz a u Monici Liv zauważyła coś między trawą porastającą wokół jej nagrobek*. Gdy sięgnęła po niego ręką automatycznie włączyła się prezentacja.

Monica Santos, D-1. Zginęła jako 20.

Pojawiło się jej przed twarzą w raz z wirtualnym popiersiem dawnej trybutki. Następnie pobieżnie przedstawiono ją. Monica na rozpoczęciu, pierwsze zabójstwo na Korunkopii czy spotkanie z Liv, gdy goniła Trevora. Mentorka sądziła, że nie współczuła jej skoro ledwo ją znała, jednak nagle poczuła łzy cieknące po policzku. Dopiero po chwili zauważyła coś nietypowego.

Po rozmowie z Dużym Timmym, któregoś wieczoru Monica w pewnym momencie spakowała się i poszła do lasu. Spotkała tam Iana Morgana z którym przez chwilę rozmawiała. O wiele dłuższą chwilę niźli na przypadkowe napotkanie się na arenie. Po tej wymianie zdań trybut z 2. z łatwością ją zabił co Liv jednoznacznie zinterpretowała. "Ona mu się podłożyła- pomyślała- Musiała mu coś przekazać. Zgodziła się na śmierć... Tuż pod okiem Koloseum...". Żałowała, że wyświetlano jedynie wyciszone filmy, z chęcią wysłuchałaby słów Santos.

Liv nie miała odwagi by przypominać sobie każdego, wstała i otrzepała się ruszając smutno przed siebie. Spinka z Kosogłosem znikła pomiędzy trawą.

Niewiele minęło czasu nim Liv znów poczuła ukłucie w sercu. Najwyraźniej Parker życzyła jej dziś dużo bólu. Przez sekundę przemknęła przez jej głowę myśl, iż może rektorka chce ją ostatecznie wykończyć psychicznie jednak zdusiła to w sobie, tak jak wspomnienia, których się wyparła. Dziewczyna mimowolnie wyciągnęła przed siebie rękę i patrzyła jak dawna przyjaciółka próbowała ją zabić. Wtedy zauważyła całkowicie zapomnianego Sevena, nieszczęśliwie zakochanego w trubutce z 14. Liv zignorowała poczucie winy, iż nie powinna ich zostawiać samych po czym ruszyła przed siebie zatrzymując się dopiero nad nagrobkiem Evana. Tego było już za wiele. Średnia Sotoke poddała się, kucnęła zakrywając twarz dłońmi, rozdrapując dawne blizny. Nigdy nie zapomni. Przecież mu to obiecała. Skazała siebie na ból, którego nie była w stanie znieść. Odpowiedzialność, która dawno przerosła ją pochłaniając jej duszę od wewnątrz.

Mimo to nie otworzyła prezentacji chłopaka. Nie była wstanie. Wściekła na siebie a przede wszystkim na Sama. Przypomniała sobie wtedy znamienne słowa Parker: "Zabiłaś tylko 1 osobę." W końcu dostała szansę dowiedzieć się komu odebrała życie.

Zdeterminowana wróciła na początek i po kolei sprawdzała śmierć każdego trybuta. Hector Hidgins zabity przez Trevora Donagana z 12., Patricia Hemilton zabita w trakcie Korunkopii przez Kevina Toylana z 6. , Ian Morgan zabity przez Maxa Wrighta z 3., Lilith Caton...

Liv cofnęła rękę do siebie i spuściła wzrok. Dobrze wiedziała kto ją zabił. Zmarszczyła brwi po czym spojrzała na nagrobek Maxa. Wtedy to zrozumiała. Zabiła go a nagranie tylko to potwierdziło. Jednak dopiero po kilkukrotnym odtworzeniu nagrań mentorka zrozumiała jak tego dokonała.

Cukierek od sponsorów był zatruty. Na osłodę zaproponowano jej samobójstwo. "Będzie lepiej"- zacytowała w myślach- "W niebie będzie lepiej. Jak mogłam się nie domyślić?". Oczywiste, jakie to było oczywiste! Parker zacytowała jednej z ulubionych poematów Liv opowiadający o samobójczej śmierci pierwszego trybuta, który rzucił się z klifu samobójców otwierając nowy rozdział w historii Igrzysk.

A może ktoś chciał ją zabić? Tylko kto? Czyżby to miała być Parker? To dlatego była zła gdy wróciła jako zwycięzca? Czy to Sam miał wygrać? Czy to samo czeka jej siostrę i Leara? Przecież gdyby nie wygrała Anita nie była by w Kapitolu, przygotowując się na Igrzyska. Czy faktycznie powinna być zwycięzcą? Wtedy Liv doznała oświecenia, które po chwili ją przeraziło. Dobiegła do drugiego wyjścia z Alei, nie zwracając uwagi na resztę mogił ani na sporą lukę w ostatnich nagrobkach. Musiała porozmawiać z Parker.

- - -

-Lear to brat Sama!- krzyknęła u progu drzwi do gabinetu Parker w apartamencie 17. Był mniejszy od jej własnego pokoju, lecz nie przyjrzała mu się wtedy dobrze czego potem żałowała.
Parker przeglądała znudzona jakieś papiery przy swoim biurku. Wyglądało na to, iż nie przejęła się zbytnio słowami mentorki.
-Słyszałaś?- Liv uspokoiła się i usiadła na przeciw niej.
-Tak, Liv- odparła nie patrząc na nią- Może powiesz dlaczego?- schowała papiery do szuflady i spojrzała na dziewczynę przenikliwym wzrokiem.
-Och ja...- zakłopotała się brunetka. Czyżby powinna wpaść już na to wcześniej?- Momo i Baduin nie żyją, a to jedyni byli nasi jedyni żywi zwycięzcy...
-Dokładnie- wstała, podeszła do niej i wyciągnęła ręce przed siebie- Coś jeszcze chcesz mi powiedzieć?- dodała gdy oddawałam jej kurtkę.
-Chyba nic- zastanowiła się Sotoke. Rektorce nie dało się ukryć zaskoczenia, prawdopodobnie sama zaplanowała to wszystko a Liv na cmentarzu miała zrozumieć coś jeszcze, o czym nikt nie mógł jej poinformować.


*cmentarz był typu amerykańskiego, gdzie widoczne są tylko mogiły, bez kamienia w kształcie trumny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz