For the lives that I take, I'm going to hell.
For the laws that I break, I'm going to hell.
For the lies that I make, I'm going to hell.
For the souls I forsake, I'm going to hell

spis



niedziela, 19 października 2014

Rozdział VIII ~ "Powrót do przeszłości"

Wbrew swoim oczekiwaniom Sam wcale nie siedzi tak długo u Ursa, jakoby mógł przypuszczać. Oczywiście musiał ciągle znosić docinki i kąśliwe uwagi kanclerza, jednak było to lepsze niż spowiadanie się z prawdy takiej gadule jak on. Już wcześniej dostawał sygnały od Parker, iż nie należy ufać wujkowi Liv, jednak teraz musiał go jakoś przekonać, że on sam...


-Nie rozumiem- odpowiada po raz kolejny obojętnie na pytanie młodszego Dreinsona. Skupiony na tekście nad drzwiami do Okrągłego Gabinetu, wydaje się być całkowicie nieobecny i nie prawdziwy.
-Nie rozumiesz?- Urs wcale nie jest zirytowany. Przeciwnie- dawno nie spotkał takiego przeciwnika. Uwielbia słowne potyczki, kryptosugerowanie czy gry słowne jakie serwowała mu zwykle Parker gdy była jeszcze w Kapitolu. Prawda, która powiedziana w zawiły i niezrozumiały sposób sprawiała wrażenie bezsensowności czy też kłamstwa. Mężczyzna jednak zamyśla się. Czy dalsza rozgrywka ma jeszcze sens? Końcówki jego gęstych, lekko siwych włosów są już całkiem mokre od potu a dolna warga cała poczerwieniała od ciągłego przygryzania. Mimo widocznego podenerwowania- a może i ekscytacji- to Urs wyraźnie tryumfował. Udało mu się już podświadomie wyrwać kilka użytecznych informacji i wcale nie zamierza na tym poprzestać. Jednak dobrze wie, iż nie jest taki dobrym strategiem jak Parker, a jego ciało już zaczęło dawać mu znaki by zaprzestał swoich działań. Postanawia zagrać wszystko na jedną kartę. Przecież od czegoś trzeba umrzeć-  Czy Parker zamierza kiedyś powiedzieć prawdę Liv?

Urs wcale nie jest pewny czy dobrze zrobił. Przez chwilę nawet waha się czy nie zadać innego pytania, zapomnieć o tamtym, lecz widząc zdziwione spojrzenie Sama, jego szeroko otworzone oczy i powoli otwierające się w szoku usta wie, że to było doskonałe posunięcie

Jednak odpowiedź biomasy zupełnie go zadziwia:
-Nie mam pojęcia co ma w planach nasza przeklęta rektorka i nie obchodzi mnie to. Robię to co mi kazała, zresztą mówiła, że po tym Ćwierćwieczu wszystko się skończy- krzyżuje ręce na piersi i uśmiecha się- No masz mnie, i co teraz?- śmieje się z kanclerza. Urs wyciera pot z czoła. Właśnie osobiście skazał się na szach i mat.

- - -

-Vil, zaczekaj!- ojciec Liv próbuje ją zatrzymać. Skąd mógł wiedzieć, że mentorka tak zniesie prawdę zarówno o sobie jak i swojej rodzinie- Chcieliśmy ci wcześniej powiedzieć...- szepcze gdy brunetka wychodzi z Okrągłego Gabinetu.

-Pogadaliście już sobie?- pyta ironicznym tonem wchodząc do gabinetu kanclerza- No co?- irytuje się widząc zdziwione spojrzenia Sama i Ursa.
-Rozmowa nie poszła jak chciałaś?- chrząka pod nosem Paul po czym powoli wstaje patrząc znacząco na kanclerza.
Liv wywraca oczami. Naprawdę nie ma ochoty opowiadać o tym, że jej rodzice w niczym nie różnią się od Parker. "Jeszcze trochę a by mi powiedział, że to ona jest moją matką- myśli brunetka- wcale bym się nie zdziwła."
Urs jednak zna dobrze swą siostrzenicę i od razu domyśla się co się stało. Uśmiecha się łagodnie, obejmuje ją za ramię i mówi swoim spokojnym i głębokim tonem głosu:
-Spójrz na to tak: nie każdy miał okazję dożyć swojej śmierci.

Zapada głucha cisza a kanclerz domyśla się iż przegrał dziś dwie ważne gry.

* * *

Parker wyjaśniła Liv, iż nie ma sensu szukać sponsorów którzy nie widzieli trybutów, więc mogła ten czas poświęcić sobie. Mentorka, grzecznie odmówiła, lecz groźny wzrok śnieżnowłosej przekonał ją do zmiany strategii. Spróbowała więc spytać, czy nie lepiej by było gdyby poszła pomagać przy ostatnich poprawkach przed paradą jednakże na to stwierdzenie rektorka wywróciła oczami i wypchnęła ją bez słowa na korytarz.

Brunetka westchnęła i ruszyła smętnie przed siebie, mając nadzieję, że strażnicy w holu głównym odeślą ją z niczym, gdyż nie miała przy sobie żadnej tożsamości. Jednak ku jej zdumieniu nie zatrzymali jej, tylko skinęli znacząco głowami po czym otworzyli drzwi. Dziewczyna przez chwilę stała zdziwiona, jednak nie chcąc wzbudzać podejrzeń przekroczyła próg a po kilku metrach znalazła się na Zalanym Dziedzińcu.

Tylko dwa razy Liv miała okazję przebywać na nim i o każdym wolałaby zapomnieć.  Było to miejsce wzbudzające respekt i strach przed dawnymi czasami. Po ogłoszeniu Deklaracji Zimowej zaczęto organizować  tu przeróżne festyny, konferencje czy parady jednak wcześniej był to szafot zwolenników 2. rewolucji, o czym świadczyła sporych rozmiarów tablica:

W tym miejscu stracono wszystkich wrogów Panem. Przechodząc, pamiętaj o tych, którzy zgotowali nam taki los, i o tych, którzy go zmienili.

Liv musiała szczerze przyznać, że nie miała pojęcia o co mogło chodzić autorowi tekstu. Jedynie co, kojarzyła jej się Parker jednak ta nie mogła być aż tak stara.

Mimo swojej okrutnej historii na placu panował na nim dziwny pedantyzm. Na obu jego krańcach posadzone były w równych odległościach kłączorośle, mutacje różnych odmian bluszczu z winoroślami, co było owocem prac 14. Liv wzdrygnęła się na myśl o dawnej przyjaciółce. Między donicami ustawiono srebrne ozdobne ławki z czarnymi wykończeniami. Na samym końcu zaczynały się główne ulice Kapitolu a także różne strefy handlowe.

Wychodząc z dość zatłoczonego placu (ludzie zbierali się wokół telebimów przed paradą trybutów) Liv trafiła na znaki informacyjne a jeden z nich szczególnie skupił jej uwagę.

  "Aleja Trybutów- 750 m".

Liv zmrużyła oczy zastanawiając się czy jest już w stanie walczyć z dawnymi demonami, jednak w głębi serca wiedziała że dalsze zwlekanie nie ma sensu, więc ruszyła pewnym krokiem w kierunku Cmentarzyska.

- - -

Ulica Shermana, którą szła, zawdzięczała swą nazwę od Pontusa Shermana, pierwszego komentatora Igrzysk. Była to postać tragiczna a nazwę zachowano by nie zapomnieć nazwiska pierwszej osoby, która podjęła się obserwowania na żywo trybutów. I o ile parada i wywiady poszły mu niemal znakomicie o tyle same Igrzyska na arenie były całkowicie nieudane. Już po Korunkopii wszyscy wiedzieli, iż jego wybór był błędem. Stracił głos po kilku zabitych, rozkleił się a nawet błagał pozostałych przy życiu do zaprzestania bratobójczej walki z całkiem dobrym skutkiem. Zmusiło to organizatorów użycia niekonwencjonalnych środków takich jak ograniczenie pożywienia na arenie, utrudnienie warunków klimatycznych czy geologicznych. Ostatecznie i tak dobito tych, których nie zraził głód, susza czy trzęsienia ziemi. Zmusiło to pomysłodawców do dopracowania szczegółów przebiegów Igrzysk, by uniknąć podobnych komplikacji.

Liv minęła kilka pasmanterii i cukierni gdy z zamyślenia wyrwała ją rozmowa:
-Myślisz, że naprawdę ją otworzą?- mówiła dość chuda wysoka kobieta ubrana w ciemny, zielony płaszcz.
-Kochana, tak słyszałam od Villy, a sama wiesz, że ona wie tu o wszystkim...- druga, niższa i wyraźnie starsza kobieta urwała na widok mentorki, patrząc na nią przez chwilę- Zresztą przydałaby się tutaj porządna fryzjerka. Mam dość znoszenia faktu, że te dzieciaki wyglądają lepiej od nas- uśmiechnęła się szyderczo do dziewczyny po czym kontynuowała rozmowę ściszonym głosem.

Znużona Liv zmrużyła oczy i zastanawiając się ilu jeszcze takich ludzi było w Kapitolu, ruszyła przed siebie. Nie sądziła, że po 2. rewolucji zostali tacy jak one. Zalany Dziedziniec na starych fotografiach i filmach w podręcznikach był niemal całkowicie oblany krwią straconych ludzi, którzy każdego dnia kończyli swój żywot na szafocie. To były ohydne czasy, jednak wielu ludziom spodobało się to a nawet brakowało im tego, dlatego po ogłoszeniu Deklaracji wieszali tych, którzy popierali dawni reżim. Po kilku tygodniach poszukiwań zdrajców zabrakło im ofiar. To wtedy zaczęły się łapanki i zapadły Kolejne Ciemne Czasy. Zabijano każdego podejrzanego o konspirację, każdego kto źle spojrzał na kogoś, kto nie popierał tej paranoi bądź po prostu zjawił się w złym miejscu i czasie.

"-To wtedy dowiedzieliśmy się, jakimi sami byliśmy zwierzętami- powtarzała pani Ceillo na lekcjach historii w Pavalon Rench- Gdy z ofiar powoli stawaliśmy się katami. Jednak pierwotne instynkty po kilu tygodniach obudziły się w nas na nowo i dobrowolnie wróciliśmy do tego z czym walczyliśmy.
-Koło życia- zaśmiał się Ronald. Kilka osób zachichotało.
-Można tak to ująć- pani Ceillo uśmiechnęła się lekko- Dlatego właśnie zwołano konferencję, a od czasu uchwalenia jej postanowień nosi nazwę Deklaracji Zimowej. Zawarto w niej między innymi powrót do Igrzysk, na nowych wartościach i określony czas.

-Czas?- zainteresowała się Melinda Hertz- Igrzysk miały być zawodami?
-Nie, nie...- nauczycielka przechadzała się po klasie. Była to wychowawczyni klasy Liv, dlatego brunetka miała dwa powody by lubić jej przedmiot- Chodziło o to, że same Igrzyska wprowadzono na określony czas, a nie rozgrywkę...- urwała zamyślając się czy to odpowiednie słowo.
-A co będzie gdy on się skończy?- spytał Paul Sam, odwracając się do nauczycielki na końcu klasy.
-Cóż, tego nikt nie wie- westchnęła starsza kobieta, poprawiając okulary na nosie.
-Więc zwołali zebranie wszystkich dystryktów, ustalili nowe prawa, zasady i.... nie dokończyli jej?- podsumowała Morgana Hemilton, przewodnicząca klasy.

-Postanowili dodać nutkę tajemnicy- wtrąciła siedząca sama z przodu Liv a wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni. Melinda i siedząca obok niej Sonia prychnęły głośno naigrywając się, Paul Sam uśmiechnął się drwiąco, kręcąc głową a w jego ślady poszła Leone Martish. Jedynie Ronald i Morgana zrozumieli co brunetka miała na myśli.
-Niewiedza w odpowiednich rękach może być potężną bronią- potwierdziła pani Ceillo.
-Silniejszą niż wiedza czy nadzieja- dodał Liam, siedzący przy oknie.

-Czyli co, chcieli dodać adrenaliny? Chyba wystarczająco było jej przedtem- nie poddawał się Sam.
-Emocje są bardzo potężną bronią- kontynuowała prowadząca- Ale naszym największym atutem
 jest bystry umysł. To on pracuje na nasze utrzymanie, dokonuje licznych rozrachunków, podejmuje często najtrudniejsze decyzje- tu spojrzała znacząco na Liv a ta złapała się instynktownie za lewe przedramię- W czasie ogłaszania Deklaracji Zimowej wyznano, że nowy porządek nie będzie trwał wiecznie. Że trzeba uczyć się na błędach a nie do nich powracać. Oraz, że 4. Ćwierćwiecze przejdzie do historii i odmieni losy nas wszystkich. Nikt nie wie czy to oznacza koniec Igrzysk a może ich nową erę. W tej tajemnicy można znaleźć zarówno złudne marzenia i nadzieję, lecz również strach przed tym co nowe i nieznane."

Po tych retrospekcjach Liv uderzała z impetem w bramę Cmentarza. Wyrwano ją brutalnie z przeszłości by i teraźniejszością nie mogła się nacieszyć. Nagle poczuła, że coś cieknie z jej nosa. Dziewczyna przetarła krew rękawem po czym otworzyła bramę.

- - -

Cmentarz Główny nie był zbyt często odwiedzanym miejscem. Duża część nagrobków była postawiona symbolicznie, poświęcona niefortunnym ofiarom Kolejnych Ciemnych Czasów bądź dawnym przywódcom zarówno Koloseum jak i samej rewolucji. Część z nich stanowiły anonimowe pochówki ciał z Zalanego Dziecińca, gdzie nie można było zidentyfikować wszystkich ciał, gdyż powoli zaczynały się rozkładać bądź były bezczeszczone, więc tylko policzono ilość straconych.

Mentorka stanęła na rozdrożu. Drogowskaz przed nią wskazywał na trzy kierunki: w lewo "Ogród Różany", w prawo "Mogiły", a prosto "Cmentarz Centralny", "Aleja Trybutów". Brunetka westchnęła i ruszyła przed siebie żegnana delikatnym zapachem kwiatów z ogrodu róż.
Po skręceniu z głównego placu w Aleję w końcu trafiła na bramkę informacyjną. Śnieżnobiała furtka, nieskalana krwią i niewinna czeka aż ktoś ją uchyli, by mogła pokazać to co w ludziach najgorsze, zacytowała w myślach po czym chwyciła za klamkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz